Recenzja książki „Ali i Nino” Kurbana Saida. Wydawnictwo W.A.B, 2017.

Wczoraj wieczorem włączyłam płytę, której nie słuchałam już od kilkunastu lat. Od tamtego momentu oddziela mnie 5 pięter, 9 przystanków, 2 pobyty w Gruzji, ani jeden w Azerbejdżanie; kilkaset godzin spędzonych na sali tanecznej i wiele książek, które naprawdę zmieniają punkt widzenia i każą zastanowić się nad tym, czy to świat stoi w miejscu czy, parafrazując wypowiedź Whitehead’a, wszystko to są tylko przypisy do Platona, bo przecież od stuleci człowieka targają te same namiętności i motywują podobne pragnienia.

Jedną z takich wielowymiarowych opowieści, o której mówię z wypiekami na twarzy niezmiennie od 2 tygodni, jest „Ali i Nino”. Autor książki, wydanej przez Wydawnictwo W.A.B. i tłumaczonej po raz pierwszy z oryginału, jest równie tajemniczy, co sama historia tego tytułu, a jego losy równie kwieciste jak burzliwe dzieje głównych bohaterów. Nie wiadomo czy Kurban Said istniał naprawdę. To prawdopodobnie jeden z pseudonimów używanych przez żydowskiego pisarza, Lev Nussimbauma, urodzonego w 1905 roku, rzekomo w bogatej rodzinie inwestującej w przemysł rafineryjny w Baku. Inne źródła podają Kijów jako miejsce jego urodzenia. Zgodnie jednak donoszą, że wychował się w stolicy Azerbejdżanu, którą jako nastolatek musiał opuścić z powodu przejęcia władzy przez bolszewików. Długie podróże przez Persję, Turkmenistan, Kaukaz i Konstantynopol zaprowadziły młodego pisarza aż do Berlina, gdzie nawrócił się na islam i przybrał pseudonim Essad Bey. Zmarł w 1942 roku we włoskim mieście Positano.
W niemal każdej recenzji „Alego i Nino” możemy przeczytać, że jest to najpiękniejsza opowieść o miłości z czasów Wielkiej Wojny i kaukaska odpowiedź na europejską historię Romea i Julii. Co nie jest nieprawdą. Miłość rzeczywiście tam jest, ogromna, dowcipna i piękna; wojna też, ale dla mnie to przede wszystkim opowieść o różnicach między Europą a Azją, Wschodem a Zachodem, wiarą a rozumem i w końcu między chrześcijaństwem a islamem. Młody Azer zakochuje się w sposób dziecinnie szczery i prostolinijny w pięknej Gruzince. Nino, odpowiada na tę miłość równie gorącym, co oddanym i zaskakująco dojrzałym uczuciem. Dzieli ich wszystko: rodzina, kraj, wiara, wizja przyszłości oraz sytuacja polityczna, choć najbardziej oddala ich od siebie ich własna kultura i głęboko zakorzenione obyczaje. Nino jest chrześcijanką, żyjącą po europejsku, władającą językami obcymi, śpiącą na łóżku w pokojach, gdzie jest pełno światła i radości i gdzie prowadzi się dyskusje o polityce lub literaturze popijając herbatę w filiżankach w salonie, w którym dywany leżą jedynie na podłodze. Ali to muzułmanin z wielkim oddaniem tradycji Wschodu. Jest synem pustyni i islamu. Tutaj świat marzeń i honoru jest silniejszy niż europejsko rozumiany rozsądek, a pragnienie walki i zemsty jest wpisane w karty Świętej Księgi i nijak się ma do chrześcijańskiej optyki miłosierdzia i przebaczenia. Kobieta nie posiada duszy, więc nie można jej kochać. Powinna zakrywać twarz i usługiwać mężowi we wszystkim. Szerokość jej bioder jest znacznie ważniejsza niż znajomość języków obcych, a mycie zębów szczoteczką z włosia zamiast palca wskazującego zamoczonego w pachnącej maści jest oznaką opętania przez złego ducha.

Nawet teraz, myśląc o losach bohaterów kaukaskiej historii miłosnej, nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić jak zaciętą walkę z samym sobą musiała stoczyć gruzińska, zadziorna księżniczka kochająca życie i jej azerski ukochany rozdarty między kobietą, która prosi o dostrzeżenie jej duszy, a miłością do otomanu i dywanów zawieszonych na mrocznych ścianach perskiego domu. Kurban Said nie wartościuje żadnego ze światopoglądów. Każdy z nich jest równoprawny i każdy wyznawany z wielkim oddaniem i należną czcią. Hańba i honor przenikają się tu jak miłość i nienawiść, furia i współczucie, zielone drzewa Tyflisu i żółty piach perskiej pustyni.

Czy miłość dwojga bardzo młodych ludzi może przetrzymać te wszystkie próby, na które wystawia ją dialektyka Wschodu i Zachodu? Tego nie zdradzę. Mogę jedynie powiedzieć, że książkę czyta się bez wytchnienia. Śmiałam się równie często jak wzruszałam. Strach towarzyszył mi wszędzie tam, gdzie bała się Nino, a współczucie rodziło się wtedy, gdy Ali musiał wybierać między wiernością swoim przekonaniom, a pragnieniami ukochanej Gruzinki, przedzierającymi się ukradkiem przez jej smutne i nieobecne oczy.

Kurban Said opisuje miłość i nienawiść, dumę i wstyd jako odczucia wspólne wszystkim, w każdym zakątku świata. Fanatyzm nie jest przypisany z definicji do żadnej religii, ale z pewnością może zamieszkać w sercu każdego człowieka. Również tego, żyjącego poza Dobrem i Złem. Nie potrafię nie przenieść tej analogii do czasów współczesnych. Bo przecież ludzkie namiętności i słabości były aktualne zarówno w czasach, gdy pościg za porywaczem biegł przez wyboiste azjatyckie drogi stworzone dla karabaskich koni jak i w świecie smartfonów i samochodów z podgrzewanymi siedzeniami. Może jedynie honoru mamy nieco mniej? Za to o wiele więcej agresji wobec tego, co Inne i zdecydowanie o wiele za mało szacunku dla ludzkiego życia i wypowiadanego słowa?

Gorąco polecam lekturę „Alego i Nino” z nadzieją na długie wieczory z gruzińskim winem, spędzone na dyskusjach o tym jak ta historia odkryła się przed Wami, bo być może Was ujęła w zupełnie innych momentach i zostawiła w głowie zupełnie odmienne przemyślenia?

tekst: Małgorzata Wieczorek

Kurban Said

„Ali i Nino”

Wydawnictwo W.A.B

Wydanie pierwsze, Kraków 2017

Tłumaczenie z oryginału: Agnieszka Gadzała